Pomiń nawigację

20 grudnia 2022 r.

Igła w stosie igieł – w poszukiwaniu wartościowej wiedzy w Internecie

Coraz oryginalniejsze są sposoby na robienie globalnej kariery: Japonka Marie Kondo podbiła świat umiejętnością sprzątania, porządkowania, układania i sortowania. Pisze o tym książki, jest gwiazdą serialu Netflixa, inspiruje miliony ludzi na świecie. Teraz okazuje się, że może być także patronką tych wszystkich, którzy dzięki internetowym źródłom chcą podnosić swoje kompetencje.

Eksperci wskazują, że w naszej rzeczywistości Internet praktycznie usunął problem dostępu do informacji, do źródeł aktualnej wiedzy. Wyzwaniem jest raczej nadmiar tych źródeł, różna jakość dostępnych informacji, mnogość danych zmanipulowanych i nieprawdziwych. Źródła dobrej, wartościowej wiedzy nie zawsze łatwo odróżnić od źródeł złych i zatrutych.

Badacze problemu wskazują, że ludzie mający do dyspozycji zbyt dużo informacji, aby je przetworzyć, tracą bardzo dużo czasu na znalezienie informacji istotnej. Selekcja wartościowych, prawdziwych danych w Internecie przypomina szukanie igły w stosie igieł. Właśnie dlatego tak cenna jest dziś umiejętność porządkowania źródeł, oddzielenia wiadomości przydatnych od nieprzydatnych, szkodliwych i nieprawdziwych.

Nie wszystko, co atrakcyjnie podane, co wyświetli się wyżej w wyszukiwarce, czym dzielą się znajomi jest godne zainteresowania, zdatne do przyswojenia. Mylić się mogą trenerzy z firm branży usług rozwojowych, błędy zdarzają się w programach szkoleń i kursów. Trzeba więc weryfikować jakość usług firm w których się szkolimy, lub które szkolą załogę naszego przedsiębiorstwa.  

Źródło wszechrzeczy

Z najnowszego Bilansu Kapitału Ludzkiego 2022/2021 "Rozwój kompetencji – uczenie się dorosłych i sektor szkoleniowo-rozwojowy" wynika, że Polacy chcą podnosić swoje kompetencje, bardzo ważnym, wykorzystywanym do tego narzędziem jest zaś Internet.

W ciągu roku poprzedzającego badanie o swoje kompetencje zadbało 83% osób w wieku 25-64 lat. Polaków do kształcenia i wzbogacania wiedzy motywuje przede wszystkim rozwój umiejętności potrzebnych w pracy (64% wskazań), liczą się też wymagania stawiane przez pracodawców (43%).

Najwięcej dorosłych Polaków (71%) deklaruje, że rozwija swoje kompetencje w sposób nieformalny. Najpowszechniej wykorzystywaną metodą uczenia się w ten sposób jest korzystanie z materiałów dostępnych w Internecie. Na tę formę zdobywania wiedzy    wskazywała połowa osób dorosłych w wieku 25-64 lat.

Z badania wynika ponadto, że sięganie do zasobów Internetu przy okazji samodzielnego poszerzania wiedzy i umiejętności to forma zdobywania kompetencji systematycznie upowszechniająca się wśród osób starszych. Internet wykorzystywany jest do nauki także przy okazji zawodowych i niezawodowych kursów i szkoleń zawodowych online. Odsetek korzystających z tych metod wzrósł w porównaniu z poprzednią edycją BKL dwukrotnie.

 Edukator Piotr Bucki nie ma wątpliwości: współczesne metody dostępu do wiedzy to niesamowita wartość. Internet odmienił w tej kwestii wszystko; jeszcze nie tak dawno, by nauczyć się czegoś nowego, by sprawdzić dane, zweryfikować informacje trzeba było iść do biblioteki. I nie zawsze było tam wszystko, co potrzebne…  ̶  Obecnie problemem nie jest już dostęp do wiedzy, ale umiejętność jej zweryfikowania oraz przekucia jej w praktykę – mówi.

Pilotka zmian, ekspertka Rehau Polska Edyta Paul porównuje nieuporządkowane gromadzenie wiedzy do zachowań zbieraczy – ludzi, którzy w swoich domach, mieszkaniach kompulsywnie gromadzą góry najróżniejszych przedmiotów.  ̶  Wiedzy w Internecie mamy za dużo, jesteśmy nią przeładowani. Problemem jest to, skąd mamy wiedzieć, czy ta znaleziona w jakimś zakątku Internetu wiedza jest dla nas wartościowa – mówi.  Edyta Paul zauważa, że efektywnej percepcji dobrej, wartościowej wiedzy nie ułatwia coraz powszechniejsze internetowe, wiedzowe FOMO (ang. fear of missing out, lęk przed wypadnięciem z obiegu).

 ̶  Ostatnio w raporcie dużej firmy produkującej kursy przeczytałam, że do końca kursu dociera tylko 8-10 proc. ludzi. Mamy dostęp do ogromu wiedzy, możemy ją zbierać, gromadzić. Potrzebujemy jednak kogoś takiego, jak Marie Kondo, która to poukłada, wskaże, co jest wartościowe, co można wyrzucić – przyznaje Edyta Paul.

Ludzie jak skanery

Głowa pęka – czasem dosłownie. Umysły współczesnych przetwarzające codziennie niespotykane nigdy wcześniej ilości danych narażone są przeładowanie informacyjne, przesyt informacji (ang. information overload). Skoro smog informacyjny to dziś zagrożenie czyhające na każdego konsumenta treści serwisów internetowych, codziennej prasy, telewizji, to jakim wyzwaniem musi być przetworzenie przyjmowanych informacji dla osoby uczącej się czegokolwiek!

Badacze wskazują, że przeładowanie informacyjne skutkuje spadającym poziomem rozumienia przekazu i reagowania na nowe informacje, prowadzi do poczucia zmęczenia i spadku zdolności do podejmowania decyzji. Witold Abramowicz w pracy "Filtrowanie informacji" pisał, że wynika to z rosnącego czasu potrzebnego na ewaluację informacji, z zapominania lub braku zdolności w zarządzaniu informacją uprzednio znalezioną i ocenioną jako istotna, z obniżenia zdolności do identyfikacji ważności i pilności informacji oraz z coraz większych oczekiwań co do jakości podejmowanych decyzji wykorzystujących informacje.

Osoby próbujące zadbać o swoje kompetencje i korzystające z dostępnej w Internecie wiedzy nie mogą zapominać, że mnogość, jakość, forma podawanych tam informacji ma również wpływ na sposób i jakość percepcji danych pozyskiwanych tą drogą.

̶  Od jednego ze specjalistów od psychologii poznawczej usłyszałam, że jako społeczeństwo stajemy się "skanerami": czytamy nagłówek tekstu, po czym przewijamy treść – często nie dobiegając nawet do końca. Niekoniecznie skupiamy się na tym, co czytamy – mówi edukatorka z Ministry of Skills Kamila Pępiak-Kowalska. 

Ekspertka przyznaje przy tym, że szczęśliwie rośnie świadomość problemu, kwestia potrzeby weryfikowania i krytycznej oceny dostępnej i pozyskiwanej wiedzy.  - Ludzie chcą wiedzieć, jak porządkować dostępną i posiadaną wiedzę, co wyrzucić, czego się oduczyć i nauczyć na nowo – zauważa Pępiak-Kowalska.

Weryfikacja jest kluczem

Z rezerwą i ostrożnością należy podchodzić nie tylko do danych znalezionych w Internecie. W erze informacji, ale też fake newsów warto weryfikować również dostawców usług rozwojowych.  ̶  Czytałem niedawno pewien raport dotyczący rynku szkoleń. Brakowało w nim pytań, w jaki sposób pracodawcy zapewniający szkolenia w miejscu pracy weryfikują dostawców usług rozwojowych  ̶   czy mają sposób na sprawdzenie, czy metody, treści przekazywane podczas szkoleń są oparte na badaniach naukowych – opowiada Piotr Bucki.

Jak dodaje wkrótce potem w ofercie bardzo wielu szkoleń znalazł bardzo wiele przykładów praktyk czy technik, które nie mają żadnego potwierdzenia w nauce. 

– To nie wyklucza od razu tych praktyk, technik, ale u zamawiającego usługi ten fakt powinien włączyć sygnał alarmowy. Weryfikowanie wiedzy jest oczywiście trudne, ale w sytuacji, gdy inwestujemy swój czas, pieniądze warto znaleźć system, narzędzia weryfikacyjne, które pozwolą sprawdzić, czy to, czego uczymy ludzi jest posadowione na sensownych, naukowych podstawach – radzi ekspert.

Bucki przyrównuje  funkcję "kuratora wiedzy"   do instytucji adwokata diabła, stworzonej przez Kościół do tego, by sprawdzić czy święty na pewno jest święty…

Edyta Paul podpowiada, że odpowiedniej percepcji wartościowej wiedzy, potem przekuciu jej w praktykę sprzyja zadbanie o trzy etapy procesu edukacyjnego.

̶  Najpierw mamy proces pozyskiwania wiedzy – potrzebujemy szerokiej bazy źródeł, dzielenia się wieloma perspektywami, różnymi punktami widzenia, sięgania po czasami rzeczy nieoczywiste. Już na tym etapie potrzebne nam jest krytyczne spojrzenie na przekazywaną wiedzę. Potrzebny nam ktoś, swoisty kurator wiedzy, kto zadba o to, by w kształceniu nie wykorzystywano niezweryfikowanych metod, procesów, narzędzi – mówi.

Bardzo ważny jest kolejny etap, który Edyta Paul nazwała etapem interpretacji.  ̶  To proces debaty, nawet konfliktu, który sprawdza, czy jesteśmy w stanie to, co wcześniej pozyskaliśmy zastosować u siebie; czy będziemy w stanie to wykorzystać w praktyce  ̶   wyjaśnia. Potem następuje etap trzeci, związany z faktycznym zastosowaniem przyjętej wiedzy, umiejętności, zwany aplikacją.

Kamila Pępiak-Kowalska przyznaje, że wiele działów L&D (Learning and Development) w firmach, z którymi współpracuje, posiłkuje się właśnie zewnętrznymi "kuratorami/strażnikami wiedzy", czyli osobami, które są od lat na rynku szkoleniowym, które wyszukują najnowsze badania naukowe, aktualizują przekazywaną innym wiedzę. Zaproszeni eksperci są w stanie zweryfikować, czy dana metoda, dana wiedza jest wartościowa, opiera się na prawdzie.

- Zachęcam swoich klientów, by budowali własne loże ekspertów. Ja taką lożę, naturalnie nieformalną też mam – po to, by konsultować, zderzać swoje pomysły i uniknąć tzw. klątwy eksperta. Jestem, przedsiębiorcą od 20 lat, mam wiedzę w określonych obszarach. To prawdopodobnie oznacza, że nie widzę innych obszarów – warto sobie z tego zdawać sprawę, warto mieć takie zewnętrzne oczy. Sama przez niektórych klientów jestem traktowana jako ten, kto na etapie zbierania wiedzy podpowie: to jest bez sensu, to jest mit, to jest pop-psychologia" – podpowiada.

Pępiak-Kowalska przyznaje, że sama, dbając o jakość wiedzy przekazywanej innym sprawdza dane, informacje, fakty na konkretny temat nawet w dniu, w którym ma prowadzić zajęcia. Wszystko po to, by, nie przekazać starych danych, nieprawdziwych faktów, obalonych tez.

Nigdy nie wiesz…

Podnosząc na własną rękę swoje kwalifikacje, rozwijając się z pomocą materiałów dostępnych w sieci warto sobie wziąć do serca hasło pewnej kampanii, która też jest związana z Internetem: nigdy nie wiesz, kto jest po drugiej stronie. Przynajmniej część dorosłych dbających obecnie o swoje kompetencje pamięta czasy przedinternetowe, odbywała edukację szkolną, gdy termin "information overload" był znany z podręczników, nie z życia i gdy pierwszorzędnym problemem było nie zweryfikowanie a zdobycie wiedzy – w książkach, w bibliotece.  

Dziś musimy pamiętać o bezpieczeństwie swoich internetowych transakcji finansowych. Dbamy o dobrostan naszych dzieci w sieci. W Internecie pilnujemy naszych danych, naszej tożsamości. W podobny sposób, z podobną ostrożnością i uważnością warto podchodzić do wiedzy czerpanej z Internetu. Nigdy nie wiesz, kto jest po drugiej stronie – trudno dociec, czy fake newsy, bzdury, nieścisłości zawarte w materiałach edukacyjnych, w "fachowym" artykule, czasem nawet w internetowej encyklopedii to wynik niewiedzy, pomyłki, czy złośliwości autora. Zaś na uczenie się bzdur – szkoda życia.

Może Cię zainteresować

Opublikowano: 20.12.2022 11:13
Poprawiono: 20.12.2022 11:13
Modyfikujący: izabela_skolimowska
Udostępniający: Maria Piechocka
Autor dokumentów: